Jak to jest kiedy człowiek jest szczęśliwy, ale tak naprawdę szczęśliwy? Szczerze mówiąc nie wiem tego, ale czy kiedyś się dowiem? Może tak. Może nie. Nie wiem. Każdego dnia myślę ''a może to właśnie dziś ten dzień, w którym poczuje, że może jestem jednak coś warta, że zasługuje na bycie szczęśliwą'', ale im bliżej do końca dnia zmienia się moje zdanie. ''Na twarzy uśmiech, a w sercu ból..'' coś w tym jest. Prawie zawsze było źle, ale od pewnego czasu jest tragicznie. :c A najgorsze jest to, że nie wiem jak zmienić by było okay. Może po prostu nie jest mi to pisane. Dopóki nikt się nie domyśla co jest, to jest jeszcze jakiś plus. Zero tłumaczeń. Zero kłamstw. No takie nie całkiem zero, ale mniej kłamstw. Zastanawiam się czy jest ktoś w moim życiu komu ufam, komu mogę zaufać, po dłuższym zastanowieniu wnioskuje, że nie ma nikogo takiego. Nie ufam sobie. Nie ufam ludziom. Każdy w końcu odejdzie. Czy dzisiaj. Jutro. Za rok. Za 5 lat. Każdy odejdzie. to okropne. Nikomu nie można w pełni zaufać, powiedzieć co tak naprawdę boli. Trapi. Zasmuca. Co jest powodem tego prawdziwego smutku. Samotność jest su*ą, ale lubię ją, bardzo lubię. Idzie wtedy pomyśleć, całkiem sporo pomyśleć. Można płakać, bez niepotrzebnych pytań. ''Teraz kiedy siedzę w domu sam, tęsknota niszczy mój świat, ale nie chce znowu szukać śladu prawdy pośród kłamstw...''. Prawdziwe. Cholernie bolesne. W dzieciństwie nie myślałam o tym co będzie w przyszłości, chciałam być księżniczką, mieszkać w pałacu i mieć księcia na białym koniu, który uwolni mnie z wierzy ze smokiem, ale mijały lata, a z nimi zaczynałam rozumieć, ze rzeczywistość to nie bajka, że tu księżniczkami są bezwartościowe szmaty lub bezsilne dziewczyny, pałac to tzw. nora, w której można się ukryć, księcia nigdy nie będzie, a smok? Smok to wszystkie te dwulicowe ku*wy, które są pasożytami dzisiejszego społeczeństwa.. I believe that we all fall down sometimes...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz